Czy Kindle Paperwhite to najlepszy obecnie czytnik wykorzystujący technologię e-papieru? Wady i zalety najmłodszego dziecka Amazonu po dwóch tygodniach użytkowania.
Przyznam, że nie chciałem pisać tej recenzji. Z dwóch powodów. Po pierwsze inni zrobili to już wcześniej, a po drugie to jest mój pierwszy czytnik i mimo krótkiej styczności z kilkoma innymi, nie mam wielkiego porównania. Pomyślałem jednak, że może to być ciekawy punkt widzenia dla kogoś kto tak jak ja zastanawiał się czy Kindle Paperwhite powinien być jego pierwszym czytnikiem książek elektronicznych.
Na czytnik polowałem już od dobrych dwóch lat. Czegoś w tych dostępnych na rynku mi jednak brakowało. To oczywiście kwestia gustu, natomiast przed zakupem Kindle Touch powstrzymywał mnie szary (srebrny?) kolor, który moim zdaniem był kompletnie nietrafiony. Poza tym miałem okazję go używać i wydał mi się jednak dosyć toporny. Oprócz urządzeń Amazona pod uwagę brałem również Kobo. Gdy nie było jeszcze Paperwhite i Glo, to właśnie ta druga firma miała w ofercie równie dobre, ale znacznie lepiej zaprojektowane urządzenie. Zdecydowałem wtedy, że poczekam. Dziś wiem, że to była dobra decyzja.
Paperwhite zamówiłem w angielskim Amazonie (mieszkam w UK). Mam go od dwóch tygodni, a w zasadzie wciąż powinienem na niego czekać. Tutaj Amazon spisał się na szóstkę, sprawiając mi miłą niespodziankę i wyprzedzając znacznie planowany termin dostarczenia.
Design
Zen wśród czytników
Tak jak wspomniałem, Amazon wreszcie należycie przyłożył się do wyglądu. Jestem jednym z tych, dla których forma jest równie ważna co treść. W segmencie urządzeń mobilnych Apple tak podniosło poprzeczkę, że stałem się pod tym względem jeszcze bardziej wybredny. Na szczęście design KPW został potraktowany na równi z funkcjonalnością; w końcu. Biorąc go do ręki ma się wrażenie, że obcuje się z urządzeniem bardzo starannie wykonanym i dopracowanym w najmniejszych szczegółach.
Pierwsze wrażenie to oszczędność formy. Paperwhite to taki zen wśród czytników – nie ma tam nic zbędnego. Jeden przycisk, jeden port – tyle. Sprawia to, że czytnik jakby wtapia się w otaczającą rzeczywistość i zostaje sama treść. Czytanie jest tu esencją, nic nie przeszkadza, nic nie rozprasza. O to chodzi.
Paperwhite to taki czytnikowy zen. Nie ma w nim nic ponad to co powinno być.
Przycisk wyłączająco-usypiający pozostał na swoim miejscu względem poprzedniej wersji, wydaje mi się natomiast, że producent mógłby się pokusić o przeniesienie go na górę obudowy. Może to kwestia przyzwyczajenia do obsługi iPhona i iPada gdzie jest to znacznie lepiej rozwiązane. Ale to detal. Podobnie jak brak przycisku „home”, który to brak na początku też mnie jakoś dziwnie irytował. Znów, być może to przyzwyczajenie. Po kilku dniach obcowania z czytnikiem mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że przycisk ten rzeczywiście nie jest koniecznością. Obok włącznika znajduje się także port micro USB oraz mała dioda informująca nas czy czytnik jest podłączony do źródła zasilania.
Nie można się też przyczepić do jakości materiałów z jakich czytnik został wykonany. Czarny plastik z przodu i gumowa warstwa z tyłu to idealne rozwiązanie. Tutaj Paperwhite wypada lepiej niż Kobo Glo, który w całości pokryty jest gumową warstwą. Wygląda to znacznie mniej elegancko. Żeby zobaczyć jakiekolwiek odciski palców na obudowie „Białego Papieru” trzeba się naprawdę dobrze przyjrzeć.
Co do rozmiarów, to przyznam, że nigdy nie rozumiałem dlaczego standardowy rozmiar czytnikowych wyświetlaczy to 6 cali. Zwyczajnie wydawało mi się to za mało. Teraz wiem, że taki czytnik jest po prostu bardzo poręczny – mały, leciutki, można go trzymać w jednej dłoni i nawet tą samą dłonią obsługiwać. Wyświetlacz wydaje się za to wystarczająco duży aby czytanie było komfortowe.
Mały przycisk blokowania ze spodu czytnika aż prosi się o umieszczenie go na górze, solidniejszy, taki jak w urządzeniach Apple.
Podsumowując wygląd nowego czytnika Amazonu trzeba powiedzieć, że to wreszcie jest na prawdę ładne urządzenie, wykonane z wyczuciem i dbałością o detale. Sprawia to, że obcowanie z nim jest estetyczną przyjemnością. Kindle Paperhite można polubić. Ze swojego doświadczenia i z relacji innych wiem, że już po kilku chwilach obcowania z nim staje się jednym z twoich ulubionych urządzeń. Jednym z tych, które chcesz pokazać kolegom, babci, rodzicom, a nawet zabrać ze sobą do łóżka…
Wyświetlacz
I stała się jasność
Oświetlenie czytnika to najbardziej oczekiwana zmiana w stosunku do wcześniejszych wersji. Pierwszy to rozwiązanie wprowadził Barnes&Noble w swoim Nooku, ale z recenzji wynika, że nie zrobili tego należycie. Znacznie lepiej wypada Kobo Glo, ale też nie jest to tak jak być powinno. Paperwhite zdaje się najbardziej zbliżać do ideału, chociaż idealnie nie jest. Porównanie światełek w tych trzech czytnikach zobaczyć można na tym filmiku:
Dlaczego nie jest idealnie? Między innymi z tego powodu, że dosyć wyraźnie widać źródło światła, czyli umieszczone na dole ekranu 4 diody LED. Nie jest to wielki problem i z czasem człowiek się do tego przyzwyczaja. Prawdę mówiąc w warunkach mocnego oświetlenia zewnętrznego właściwie nie jest to widoczne. Trudno zatem nazwać to wadą. Myślę jednak, że w kolejnych modelach będzie się dążyło do jeszcze bardziej równomiernego rozprowadzenia światła po wyświetlaczu.
Pierwsze wrażenie po włączeniu kindlowego światła– świeci mi to na niebiesko jakoś. Wrażenie błędne. Wystarczy położyć obok siebie Kindla i jakikolwiek smartfon, tudzież przyłożyć go do ekranu laptopa. Przy nich wyświetlacz w Paperwhite to ciepły biały, a powiedziałbym nawet lekko żółtawy. Do tego stopnia ta różnica jest widoczna, że chcąc uzyskać podobny efekt porównując KPW i iPhona, w tym drugim musiałem użyć iBooksowego motywu sępia.
Technologia oświetlenia zastosowana w Kindle Paperwhite nie jest idealna, ale jest bliżej ideału niż konkurencja.
Wreszcie najważniejsze – czy to się w ogóle przydaje? I tak i nie. Przez ostatnie dwa tygodnie pamiętam niezliczoną ilość razy kiedy zmieniałem poziom oświetlenia, bo okazuje się, że różne ustawienia sprawdzają się lepiej w określonych warunkach. I tak na przykład najbardziej naturalnie prezentuje się to w dobrze oświetlonym pomieszczeniu i światełku ustawionym na maksa. Wygląda to wtedy zupełnie jak kartka papieru dobrej jakości.
Być może jednak tak często bawię się tymi ustawieniami bo po prostu jest taka możliwość. Podejrzewam jednak, że w wielu wypadkach zwyczajnie można by się bez światełka obyć. Co ciekawe, nie da się go zupełnie wyłączyć. Nawet na zerowym poziomie diody nadal lekko świecą. Łatwo można to dostrzec w zupełnej ciemności.
Idealnie sprawdza się to podczas lektury do poduszki. Wystarczy włączyć jakąś delikatnie świecącą lampkę nocną, a w Kindelku światełko ustawić na przykład na 10 – idealny zestaw. Nie polecam czytania przy zgaszonym świetle. Nie ma cudów – światło to światło i choć Paperwhite nie świeci nam po oczach jak LCD, to mimo wszystko… świeci.
Mimo oświetlenia w Kindlu staraj się unikać czytania po ciemku. Zapalona, nawet mała lampka nocna dodatkowo odciąży wzrok.
Jaka jest więc różnica? Łatwo to porównać do latarki, którą można najpierw poświecić sobie w oczy (LCD), a później postawić ją skierowaną ku górze na podłodze, przy ścianie. Spora różnica: światło bezpośrednie vs światło rozproszone. Nie ulega wątpliwości, że to drugie jest znacznie bardziej przyjazne dla naszych oczu, choć należy pamiętać, że nawet rozproszone światło w 6 calowym czytniku to nadal nie to samo co mocno rozproszone po pomieszczeniu światło żarówki.
Oświetlenie nie jest jedyną zmianą w wyświetlaczu względem poprzednich wersji. „Biały papier” ma większą rozdzielczość ekranu – 1024×758, a co za tym idzie litery są wyraźniejsze, bardziej ostre.
Funkcjonalności
Czemu to cholerstwo nie gra?
Jak działa Paperwhite? Szybko i płynnie – to chyba dwa najlepsze słowa na określenie doświadczenia jakim jest korzystanie z tego czytnika. To już nie jest e-papier kojarzący się z powolnym odświeżaniem, przycinaniem, opóźnionymi reakcjami. KPW jest naprawdę szybki. To oczywiście nie to co tablet, ale wygląda na to, że Amazon wyciągną w tym wypadku z technologii e-ink tyle ile na dzień dzisiejszy dało się wyciągnąć.
Doszło kilka ciekawych opcji, jak na przykład „Time to read” czyli wyświetlająca się informacja o tym jak długo zajmie nam doczytanie do końca rozdziału, a także całej książki. Bardzo fajna opcja przed snem na przykład. Gdy już oczy nam się kleją zerkamy na dolną część strony, którą akurat czytamy i decydujemy czy próbujemy doczytać do końca rozdziału czy jednak odpuszczamy.
Informowani jesteśmy także, na której jesteśmy stronie i jaki jest procent przeczytania książki.
Dotknij lewego dolnego rogu ekranu aby sprawdzić czas do końca rozdziału, książki lub numer strony, na której się znajdujesz.
Zwiększone zostały także możliwości dostosowywania wyglądu strony: czcionek, marginesów i interlinii. Do wyboru mamy 6 fontów: Baskerville, Caecilia, Caecilia Condensed, Futura, Helvetica, Palatino (ta ostatnia u mnie sprawdza się najlepiej), 8 poziomów regulacji rozmiarów czcionek, 3 rozmiary interlinii i tyle samo wariantów marginesów.
Poza kilkoma istotnymi funkcjami, które zostały dodane, z nowego czytnika Amazon też sporo odjął. Przede wszystkim całkowicie wyrzucono obsługę audio. Nie ma wejścia na słuchawki, nie ma możliwości słuchania audiobooków, słowem – zupełna cisza. Mocno odchudzono także pojemność, bo aż o 2 GB. Kindle ma zaledwie 1,25 GB miejsca na pliki. Chociaż wydawałoby się to być krokiem w tył, to takie posunięcie jest w pełni uzasadnione. Fakt, że nie potrzebujemy już miejsca na pliki audio, oraz dodatkowe 5GB w chmurze Amazonu sprawiają, że brak miejsca na e-książki w Paperwhite musiałoby być jakimś zupełnie niezrozumiałym ekstremum.
Bateria
Wspomnieć warto jeszcze o baterii. Jeśli ktokolwiek miał obawy czy światełko nie pozbawi Kindla jego słynnej super-niskiej prądożerności, tego chcę uspokoić. Używałem go intensywnie przez ostatnie dwa tygodnie (czytanie z oświetleniem, wi-fi) i bateria nie rozładowała się ani w połowie. Oznacza to mniej więcej miesiąc w miarę intensywnego użytkowania na jednym ładowaniu. Sprawia to, że – w odróżnieniu od tabletu czy smartfona- o karmieniu Kindla się po prostu nie myśli.
Książki
Najłatwiej jest oczywiście kupować bezpośrednio w Amazonie, ale z racji tego, że polskich tytułów tam tyle co kot napłakał (cud, że kilka się ostało) pozostaje nam kupowanie plików MOBI, w którejś z rodzimych e-księgarni. Po pobraniu taką książkę albo wysyłamy sobie na naszego kindlowego maila (często można to zrobić bezpośrednio z księgarni), albo podłączamy czytnik do komputera i zgrywamy tam plik.
Ze składem książek jest różnie. Niektórym plikom brakuje nawet dobrze skonstruowanych pierwszych stron, co sprawia, że okładka nie wyświetla się na głównej stronie naszej biblioteki. Co ciekawe czasami darmowe ebooki mają to lepiej zrobione niż te płatne, ale to już taki mały prztyczek w stronę wydawców.
Tym, którzy często czytają dłuższe teksty w internecie z pewnością przyda się wtyczka Send to Kindle, za pomocą której w łatwy sposób prześlemy artykuły, które chcemy przeczytać na czytniku. Można to robić z poziomu przeglądarki (Firefox lub Chrome), a także aplikacji desktopowej. Uwaga! Używanie „Send to Kindle” absolutnie uzależniania.
Przeglądarka
O tym, że przeglądanie Internetu na e-papierze nie jest jakimś wyjątkowo przyjemnym doznaniem mówić nie trzeba. Paperwhite zdecydowanie nie przynosi w tej kwestii rewolucji. Chociaż – nadal eksperymentalna – przeglądarka działa nieco sprawniej niż w poprzednim modelu, to o płynności, czy też szybkości w tym wypadku mówić nie możemy. Wysypuje się też dość często. Mnie zdarzyło się to już kilka razy, a wcale nie surfowałem tak dużo. Przeglądarka sprawdza się całkiem fajnie do czytania blogowych wpisów. Tutaj z pomocą przychodzi „Article mode”.
Podsumowanie
Najlepszy czytnik na rynku?
Kindle Paperwhite nie jest pierwszym „oświetlonym” e-czytnikiem na rynku, nie jest też najlepszym jeśli chodzi o specyfikację sprzętową. Są czytniki mające więcej miejsca na dysku, obsługę audio oraz plików EPUB, możliwość rysowania na ekranie i pewnie jeszcze kilka innych ciekawych funkcji. Paperwhite jest jednak urządzeniem wyjątkowym, urządzeniem, które wyznacza standard przynajmniej na najbliższy rok. Jest świetnie zaprojektowany – pięknie wygląda i idealnie leży w dłoni. Jest szybki i niezwykle łatwy w obsłudze. Wreszcie oświetlenie wyświetlacza to całkiem przydatna funkcja, na dzień dzisiejszy rozwiązana lepiej niż u konkurencji.
Kindle to jedno z takich urządzeń, które wtapia się w twoją rzeczywistość do tego stopnia, że zdajesz sobie sprawę jak bardzo go w niej kiedyś brakowało. Amazon stworzył produkt niemalże idealny. Jeśli zastanawiasz się nad kupnem swojego pierwszego czytnika ebooków, to Paperwhite jest obecnie najlepszym wyborem. Gdy w końcu zacznie być wysyłany do Polski, też powinien nim być.
Ile to kosztuje?
Mojego Kindla w wersji Wi-fi bez reklam kupiłem za £109, co po dzisiejszym kursie wychodzi nieco ponad 550 zł. Niestety urządzenie nadal nie jest dostępne dla użytkownika międzynarodowego. Co prawda na Allegro znajdziemy kilka egzemplarzy, natomiast ceny w okolicy 1000 zł sprawiają, że warto jednak poczekać na możliwość zakupu bezpośrednio od producenta. Z pewnością nastąpi to w pierwszych miesiącach nowego roku.
Czytaj dalej
Jeśli nadal zastanawiasz się czy Paperwhite powinien być twoim pierwszym lub kolejnym czytnikiem, zapraszam do dwóch innych recenzji:
- Ekundelek – Recenzja Kindle Paperwhite cz.1. Wygląd, światło i dotyk
- Bookznami – Kindle Paperwhite – pierwsza recenzja w Polsce
AKTUALIZACJA: Kindle Paperwhite jest już wysyłany do Polski.
3 komentarze