Felietony

15 grudnia 2012 w 22:04

Zanim kupisz czytnik… dobrze się zastanów

Pewnego dnia na Kindelku

Zakup czytnika ebooków to tak zwany „game changer”. Każdy, komu wydaje się, że już się na to zdecydował, powinien zastanowić się jeszcze raz.

Mija miesiąc czytania na Kindle Paperwhite. Miesiąc zupełnie inny niż jakikolwiek wcześniej. Nigdy – i mówię to w pełni świadomie – absolutnie nigdy, nie było w moim życiu okresu, w którym czytałbym tak dużo. I to nie jest kwestia kilku procent – mowa tu o trzy, cztero, a może nawet pięciokrotnym wzroście.

Jako że jest to fakt powszechnie znany i opisywany przez właścicieli czytników wielokrotnie, decydując się na jego zakup spodziewałem się, że będę czytał więcej. Nie miałem jednak pojęcia, że to „więcej” nabierze takich rozmiarów.

Ten swoisty fenomen można wyjaśnić na co najmniej kilka sposobów. W moim przypadku zadecydowało kilka czynników. Przede wszystkim już jakiś czas temu dosyć mocno wprowadziłem w moją codzienność filozofię tzw. minimalizmu, a kupowanie kolejnych książek papierowych mocno się z ową filozofią ścierało. Decyzja – czytnik.

Czytnik to zupełnie nowy wymiar czytania.

Inna sprawa to kwestia dostępności polskich tytułów w UK, gdzie od dłuższego czasu mieszkam i pracuję. Przywożenie co jakiś czas książek z kraju jest średnim rozwiązaniem, a na miejscu z kolei oferta polskich księgarni jest mocno zubożała. Nie wspominając o cenach, które – delikatnie mówiąc – nie należą do najniższych.

Wreszcie trzeci czynnik to fakt, że czas, który spędzam przed komputerem, chcę wykorzystać maksymalnie produktywnie, co sprawia, że konsumowanie treści ogranicza się niemalże do zera. W pewnym momencie zupełnie przestałem czytać nawet najbardziej interesujące blogi, właśnie z racji braku czasu i szacunku dla wykorzystywanego do granic możliwości zmysłu wzroku.

Game changer

I w tym momencie pojawia się Kindle – absolutny „game changer”. Nagle nie potrzebuję ani milimetra sześciennego mojego pokoju na kolejną książkę. W tym samym momencie, te książki stały się dostępne na wyciągnięcie ręki i, co ważne, nie muszę na nie wydawać fortuny, zwłaszcza, że mamy Chomika… no dobra, żartuję. E-księgarniane promocje sprawiają, że czytnik wypycha się pozycjami na zapas, a konto bankowe nie cierpi przy tym przesadnie.

Ale jest jeszcze coś – Send to Kindle„, magiczne, uzależniające narzędzie. Ta malutka, prosta wtyczka w przeglądarkach: desktopowej i smartfonowej, sprawiła, że czytam więcej blogów, felietonów i artykułów niż kiedykolwiek wcześniej. Jedno kliknięcie i każdy ciekawy tekst ląduje na czytniku dostarczając ciekawej lektury do spania, czy na czas podróży do i z pracy.

Czytam dużo, oczom lżej, a czas spędzony przed komputerem wykorzystuję na to na co powinienem. Wilk syty i owca cała.

Zanim więc, Drogi Czytelniku, zdecydujesz się na zakup czytnika – zatrzymaj się, weź głęboki oddech i zastanów się jeszcze raz. Bo nic już nie będzie takie jak do tej pory ;)

 

Nie przegap żadnego wpisu

Komentowanie zablokowane.